Hej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć smerfów las...
Nie ma się czemu dziwić, że dzisiejszy post zaczynam zjaranym teksem z bajki Smerfy. Dziś piszę o czym? A właściwie, o kim? Kyung! Tak, dokładnie! Dziś obgadamy mojego pana bias'a, w zespole Block B -Park Kyung'a! Wyobrażaliście sobie, jakby to było się obudzić jako inna osoba? Ja raz i to było ciężkie przeżycie. Taka uwaga, jakbyście mieli dzieci, w wieku, no nie wiem tam, dziewięciu lat? To nie pozwólcie im oglądać filmów, gdzie jest znaczek z liczbą dwanaście. To oddziałowy wuje bardzo na psychę... Przepraszam za błędy i wulgaryzmy...
K-POP STORIES, PROBLEM? -blo,blo link do drugiego bloga...
WATTPAD -założyłam Wattpad'a, zapraszam^^
Block B -Kyung
Obudziłem się nad ranem, gdy mój budzik dawał o sobie nieustannie znać. Dziwne, miałem wrażenie że nie zmieniałem dźwięku alarmu. Z zamkniętymi oczami, przeniosłem się do siadu i ziewnąłem przeciągle. Przetarłem zaspane oczy, łapiąc ostrość. Szczęka opadła mi do ziemi, kiedy obudziłem się w pokoju, a konkretniej łóżku, mojej kumpeli ze studiów ~*~*~. Ej, no przecież wczoraj nie piłem, więc chyba... No nie... Rozejrzałem się po pomieszczeniu, nigdzie nie było dziewczyny. Wstałem powoli z łóżka, ale coś mi nie pasowało. Spojrzałem w dół, miałem na sobie białą koszulkę w fioletowe kwiatki, krótkie fioletowe spodenki, a na palcach u dłoni, były umalowane starannie na różowo, długie paznokcie. Odwróciłem głowę w stronę szafy z lustrem. No bez jaj, bez kitu! No kurwa nie wierze! Jestem babą!
~*~
Stałam przed lustrem, nie dowierzając, to się nie dzieje naprawdę?! Ludzie! RATUNKU! ~*~*~, uspokój się, spokojnie, spokojnie. To przecież nie możliwe, że jestem nim! Prawda? Kładłam się spać kobietą, a budzę się facetem! Chwila, chwila, skoro ja jestem nim, o nie, o nie, nie, nie! Wygrzebałam telefon z jego torby, gdy zaczął dzwonić, on i ten jego rap... Zignorowałam połączenie, od razu wybierając numer do siebie.
-Kyung, wstawaj kurwa! Dlaczego jestem tobą?! -wrzasnęłam do słuchawki.
-Dlaczego jestem babą? Co mi zrobiłaś?!
-To ty też, o cholera -stwierdziłam przerażona.
-Własnie oglądam się w lustrze, powiem że jest na co popatrzeć -zarechotał.
-Kyung! Do cholery, nie waż się mnie macać!
-Teraz jestem tobą, dobra co robimy?
-Ty powalony zboku! Nie dotykaj mnie, czaisz?! Ugh... Musimy się spotkać. Za dwie godziny w kawiarni...
-W której?
-W tej co zawsze, debilu -rozłączyłam się. Nie miałam kompletnie pojęcia, co zrobić w tak głupiej i żenującej sytuacji. Otworzyłam szafę, by wyjąć z niej jakiekolwiek ubrania, zamiast tego wypadła na mnie fala nieposkładanych ciuszysków. Tak jak się domyślałam, jest nierozgarnięty do kwadratu. Odetchnęłam uspakajając się. Wyciągnęłam czarne jeansy, tego koloru bluzę, jakąś podstawową bieliznę. Poszłam do łazienki, gdzie z zamkniętymi oczami szybko się przebrałam.
-Nie -potrząsnął przecząco głową -proszę czarną kawę -zwrócił się do kelnerki, która dziwnie na nas patrzyła.-Kyung! Do cholery, nie waż się mnie macać!
-Teraz jestem tobą, dobra co robimy?
-Ty powalony zboku! Nie dotykaj mnie, czaisz?! Ugh... Musimy się spotkać. Za dwie godziny w kawiarni...
-W której?
-W tej co zawsze, debilu -rozłączyłam się. Nie miałam kompletnie pojęcia, co zrobić w tak głupiej i żenującej sytuacji. Otworzyłam szafę, by wyjąć z niej jakiekolwiek ubrania, zamiast tego wypadła na mnie fala nieposkładanych ciuszysków. Tak jak się domyślałam, jest nierozgarnięty do kwadratu. Odetchnęłam uspakajając się. Wyciągnęłam czarne jeansy, tego koloru bluzę, jakąś podstawową bieliznę. Poszłam do łazienki, gdzie z zamkniętymi oczami szybko się przebrałam.
~*~
Serio? Mam jechać czerwonym Fordem fiestą MK7? Żenujące... Wsiadłem do auta i odjechałem w stronę centrum. Po cholerę dziewczyny noszą stanik? To jest kurewsko nie wygodne, zaśmiałem się pod nosem. Zmieniłem bieg, ale złom, jak ona tym czymś jeździ?! Dojechałem w umówione miejsce, z lekkim opóźnieniem. Ale nie ma się czemu dziwić, nie codziennie budzę się kobietą...
-Kyung, mów mi jak na spowiedzi. Nie odprawiałeś żadnego voodoo?
-Nie, co ty zwariowałaś? -popatrzył na mnie, jak na fiśniętą.
-Nie zwariowałam, jakieś czary? Cokolwiek?
~*~
Kiedy go, a raczej siebie zobaczyłam, byłam w zażenowana. Makijażu zero, przynajmniej ubrał się jak należy, zamówiłam zieloną herbatę. Gdy zajął miejsce, na przeciw mnie przy stoliku od razu podjęłam temat.-Kyung, mów mi jak na spowiedzi. Nie odprawiałeś żadnego voodoo?
-Nie, co ty zwariowałaś? -popatrzył na mnie, jak na fiśniętą.
-Nie zwariowałam, jakieś czary? Cokolwiek?
-Przyjęła pani zamówienie, proszę zostawić nas samych -burknęłam, po czym się ulotniła.
-A może ty masz coś na sumieniu? -zapytał przeszywając, mnie wzrokiem. Cholera, przez niego będę się bała sama siebie...
-Nie pabo, nie mam głupkowatych znajomych, którzy powinni mieszkać na Kubie i jarać tam, te wasze zielska -fuknęłam, jak na faceta przystało, co nie?
-Nie zachowuj się tak -umilkł na chwilę, gdy kelnerka przyniosła jego zamówienie -psujesz mi reputację -wywrócił oczami.
-Ja tobie? Nie masz za grosz kultury, ogłady, chamie...
-I kto to mówi? Dobra -upił łyk czarnego napoju -trzeba się nad tym porządnie zastanowić. Nie widzę się w twojej roli, do końca mojego pięknego życia.
-Ja tym bardziej w twoim życiu -mruknęłam -czekaj... Oglądałam kiedy taki film, była tam laska i facet, oni również zamienili się ciałami.
-Zamienić się ciałami? Brzmi całkiem ciekawie -poruszył brwiami.
-Ty cholerny zboczeńcu... Pominę to... W gruncie rzeczy, oni poszli do jakieś szamanki i mieli coś zrobić, nie pamiętam tylko co...
-Kochana, ale to nie jest film... To jest pierdolona rzeczywistość.
-Niestety -mruknęłam, pociągnęłam łyk herbaty, zachodząc w głowę co robić. Bo ten głąb, mi nie pomoże...
~*~
Nie jest dobrze, jest źle... Przegrzebałem chyba cały internet. Zjawiska paranormalne, kary za grzechy, czary, uroki, NIC! Nie ma żadnych informacji, na temat nie bycia sobą. Podrapałem się w tył głowy, cholera Kyung! Myśl! Zerknąłem na zegarek w laptopie, dochodziła pierwsza, od dziewiątej rano szukałem informacji. Reasumując: cztery godziny poszukiwań, wypitych sześć kubków kawy i ciągle jestem laską. Gdy miałem zaparzyć kolejny napój, odezwał się jej telefon, z tą irytująca piosenką, tego jej ulubionego wokalisty, mogłem wziąć przynajmniej swój telefon. Pewnie już mi przejrzała wszystkie wiadomości i resztę danych na moim sprzęcie. Odebrałem połączenie, bardziej dlatego że nie chciałem słuchać irytującego dźwięku, niż gadać z moją kumpela.-No słucham -mruknąłem od niechcenia.
-Znalazłeś coś? -od razu przeszła do konkretów, jak zawsze z resztą... Nie owija dziewczyna w bawełnę.
-Nic, a nic -stwierdziłem zrezygnowany.
-Jedyną rzecz jaką udało mi się znaleźć to...
-To? -dopytałem.
-Będziemy... Musieli się p-pocałować -wydukała, wybuchłem śmiechem -nie śmiej się, idioto!
-Uhuhu... Będziemy się całować -zaśmiałem się.
-Ugh... Chcę mieć to z głowy, jadę do Ciebie, a raczej do siebie -rozłączyła się. A to ciekawe, teraz ona jest facetem, ja mam ją pierwszy pocałować, czy ona mnie?
~*~
To takie żenujące! Będę musiała pocałować tego idiotę, debila, chama... Egh... Chociaż w sumie, kto się czubi, ten się lubi. Nie, nie, nie, o nie, nie, nie, nie! Tak bratku nie będzie. Zajechałam pod swoją posesję i jak strzała wpadłam do domu. Miałam coraz większą ochotę, mieć to za sobą. Bez ceregieli dorwałam chłopaka i go pocałowałam. Myślałam że jeden całus i po sprawie, a tu oczywiście nie! Bo po co? Ciągle byłam nim, a on mną. Roześmiał się na głos.-Przynajmniej wiem jak całujesz... A całujesz słabo.
-Niech Cię szlag! Park Kyung! -wrzasnęłam. Zacisnęłam dłonie w pięści i opuściłam mieszkanie, zatrzaskując za sobą drzwi. Kipiałam złością, wsiadłam do auta i odjechałam w kierunku pobliskiego parku. Gdy byłam na miejscu, usiadłam na murku mostu i wpatrywałam się w swoje, a raczej jego odbicie w tafli wody. Suma, summarum, nie był taki zły. Mogę spokojnie stwierdzić że jest całkiem przystojny, ale no na litość, nie mogę do końca życia być nim. Bez przesady... Nie wiem ile siedziałam w tym miejscu, nie wiem dlaczego teraz zebrało mi się na rozkminę życiową? Nie wiem... Z zamyślenia wyrwał mnie mój głos, za mną.
-Tak sądziłem że Cię tu znajdę -stwierdził, a raczej stwierdziłam, siadając obok mnie.
-Co przyszedłeś się ponabijać, z tej beznadziejnej sytuacji?
-Własnie dlatego że jest beznadziejna, kręcę sobie z niej bekę -prychnął -może się to odmieni.
-Oby -westchnęłam cicho -nie wytrzymam w tym stadzie bizonów, których nazywasz kumplami -za te słowa oberwało mi się w ramie -kya! Park, ty nierozgarnięta babo -wybuchliśmy oboje śmiechem.
-Wiesz, czasem trzeba spaść na dno, by obić się od niego i wybić w górę. wszystko się ułoży...
-Miejmy nadzieję -powiedziałam, chyba powoli udzielał mi się jego entuzjazm.
~*~
Następnego dnia, obudził mnie ten cholernie drący się budzik. Chwila moment, ja poznaję ten dźwięk! Wyskoczyłem z łózka jak poparzony i podbiegłem do lustra. Uśmiechnąłem się szeroko do swojego odbicia. Znów byłem sobą, chociaż wczoraj na wieczór powoli akceptowałem swoją kobiecość. Kyung ty głupku, zaśmiałem się pod nosem. Wyłączyłem alarm i wybrałem numer do ~*~*~.-Słucham? -zapytała zaspana.
-Ja mam na wszystko na swoim miejscu, a ty?
-O cholera -usłyszałem jakieś szmery -jestem sobą!
-Eureka -rzuciłem sarkastycznie -naprawdę, nie mogłaś zaakceptować że jesteś facetem?
-Oczywiście że nie -powiedziała hardo.
-Bo widzisz, ja powoli akceptowałem że jestem tobą... Masz długie nogi -roześmiałem się.
-Ty powalony zboczeńcu!
-Miłego dnia -rozłączyłem się, czerpiąc satysfakcję z tego że ona siedzi pewnie na łóżku i wyklina na mnie, na czym świat stoi. Na tym według mnie, polega przyjaźń...
Koniec.
Czekam na wasze opinie i do zobaczenia!
Yuki
No nieźle :D Mam nadzieję, że nigdy nie znajdę się w podobnej sytuacji. Pewnie zaczęłabym panikować i w ogóle... Nie chcę nawet o tym myśleć xD Ale przedstawiony scenariusz fajny ;) Weny!
OdpowiedzUsuńOooo... W końcu jakiś komentarz, dzięki wielkie ;)
UsuńKyung jako zboczeniec to coś co uwielbiam XD naprawdę!
OdpowiedzUsuńOgólnie lekki, przyjemny oneshot
Życzę weny i pozdrawiam cieplutko! ^^
Dziękuję, ja tez lubię takiego zboczonego Kyung XDDDD
Usuń