26.09.2014

Głęboki wdech przed skokiem do wody...

Mam nadzieję że scenariusz będzie się podobał... Zanim zaczniecie czytać proszę posłuchajcie tego: 
https://www.youtube.com/watch?v=F19Ubv-T-w8
B.A.P- YoungJae 

Szłaś właśnie przez most w Seulu, problemy zabijały Cię od środka. Odkąd twoja matka zaczęła chorować na raka ty i twoja młodsza siostra nie miałyście życia. Ojciec zaczął pić i zaciągnął waszą rodzinę w długi, musieliście oddać wszystkie oszczędności jakie mieliście w domu nawet pierścionek zaręczynowy mamy i tak nie udało się spłacić długu. Rzuciłaś studia i podjęłaś pracę na dwa etaty, to również nie wystarczyło aby spłacić dług i utrzymać rodzinę. Dzisiaj wszystko powaliło się totalnie, straciłaś pracę a twoja rodzicielka miała pierwsze przeżuty choroby. Stanęłaś po środku mostu opierając się o barierkę, westchnęłaś ścierając łzy z policzków wierzchem dłoni. Samochody za tobą jechały z zabójczą prędkością...  "Gdyby jeden z samochodów wpadł w poślizg i uderzył we mnie skończyłaby się ta gehenna. Nikt nie wyzywał by mnie od dziwek po pijaku, nie bił... Nie mam odwagi żeby skoczyć... Ale chcę tego... Nie potrafię." Miałaś odejść ale coś przykuło twoją uwagę. W świetle lamp przejeżdżających aut, zauważyłaś że po drugiej stronie barierki stoi człowiek. Chyba podobnie jak ty chce zakończyć żywot. Bałaś się do niego podejść, bo gdyby zrobił Ci krzywdę nikt by nie zauważył."Jeżeli chce się zabić, to chyba jest tak samo słabo psychiczny jak ja i nie zrobiłby mi krzywdy..." Podeszłaś do niego, jedyne co was oświetlało to księżyc i lampy aut. Wbiłaś wzrok w rzekę która płynęła pod mostem. 
-Jeden głęboki wdech i skoczysz- szepnęłaś- tylko jedno pytanie czy skoczysz? 
-Skoczę- zadrżał odpowiadając Ci załamanym głosem. 
-Nie wiem co spowodowało ze chcesz zakończyć życie, ale nie rób tego... YoungJae. 
Natychmiast odwrócił się w twoją stronę, tak znałaś go. Przecież kiedy istniało B.A.P był twoim ulubieńcem... Ale to stare czasy. Dlaczego B.A.P nie istnieje? Tego nie wiedział nikt, a ty nie chciałaś o tym wiedzieć. 
-Jeśli jesteś jakąś byłą fanką to odpuść sobie- popatrzył na Ciebie złowrogo, zaraz po tym wbił wzrok w przestrzeń przed sobą. Zmienił się, jego niegdyś  farbowane blond włosy miały teraz kolor intensywnej czerni, ubierał się na czarno a na nadgarstkach miał ślady po cięciach. To nie był ten sam Yoo co kiedyś. 
-Jae proszę nie rób głupstw, wiesz że ja kilka minut temu chciałam zrobić to samo. 
-Co stchórzyłaś?- zakpił. 
-Może stchórzyłam, a może zmądrzałam... Wiesz że jak skoczysz to uciekniesz od problemów i dopiero w tedy będziesz tchórzem. Spróbuj żyć dalej może dasz sobie radę z problemami.  
-A co jeżeli nie dam sobie rady? 
-W tedy skoczysz a-a ja razem z tobą- szepnęłaś. Chłopak się uśmiechnął patrząc w przestrzeń. 
-Jak Ci na imię?- spytał po chwili, przenosząc na Ciebie wzrok. Jego oczy one były hipnotyzujące, tańczyły w nich iskierki, ale bił z nich smutek i żałość. 
-~*~*~. 
-J-ja...- chciał coś powiedzieć, ale spuścił wzrok i się nie odezwał. 
-Skoczysz?- spytałaś, znając odpowiedź. 
-Nie, mam jeszcze po co żyć- przeszedł przez barierkę- dlaczego ty, no wiesz też chciałaś skoczyć? 
-Trudno mi o tym mówić- odwróciłaś głowę by na niego nie patrzeć- ty i tak byś nie zrozumiał. A ty dlaczego? 
-Też byś nie zrozumiała- podrapał się w tył głowy. 
-Nie tnij się- popatrzyłaś na jego ręce- to nie jest rozwiązanie- odwróciłaś się do niego tyłem i skierowałaś w stronę domu. "Może powinnam zostać? Porozmawiać z nim, wydaje mi się że on potrzebuje wsparcia podobnie jak ja. Ale jest silny da sobie radę, w przeciwieństwie do mnie." Zacisnęłaś oczy i nie dałaś popłynąć łzom w końcu one są oznaką słabości,a ty musisz być silna a przynajmniej grać taką bo wcale nie byłaś jakaś specjalnie odporna na trudne sytuacje. Ktoś szedł za tobą, przyspieszyłaś kroku, tak samo postąpił człowiek idący za tobą. Marsz przeszedł w bieg a bieg w sprint. Osoba za tobą, była szybsza niż myślałaś złapała Cię za nadgarstek zakleszczając go w morderczym uścisku. 
-Błagam, nie rób mi krzywdy- załkałaś, odwróciłaś się do mężczyzny przodem, zamknęłaś oczy w obawie przed najgorszym. Po chwili byłaś w objęciach tej osoby... 
-~*~*~ spokojnie to tylko ja- od razy poznałaś ten głos. 
-YoungJae- wyszeptałaś, wtulając się w niego. Ile czasu minęło kiedy staliście w uścisku? Nie umiałaś określić. Nie chciałaś przerywać tej chwili, czułaś się bezpieczna, może nawet kochana? 
-Uważaj na siebie bo...- urwał w połowie zdania i odszedł. Popatrzyłaś za nim chciałaś pobiec w jego stronę, coś powiedzieć zatrzymać go lecz nie mogłaś coś odebrało Ci siły i nie mogłaś zrobić nawet kroku a usta nie chciały wypowiedzieć żadnego słowa. Jedynie przez głowę przemknęła Ci jedna myśl:
"N-nie odchodź! K-kocham Cię." 
~*~
"Uważaj na siebie bo... Bo mi na tobie zależy, bo nadałaś mojemu życiu nowy sens, bo powiedziałaś mi że mogę wygrać z przeszłością, bo się w tobie zakochałem."Wracałem do mieszkania zadręczając się myślami: "Gdyby nie DaeHyun i jego samobójstwo byłoby całkiem inaczej. Po cholerę pabo, pokochałeś akurat mnie?! Wiesz że ten związek nie miałby przyszłości... Może to egoistyczne ale ja nie kochałem Cię w ten sposób. Byłeś dla mnie jak brat ale nikt więcej. Wiesz że HimChan załamał się nerwowo po twojej śmierci, on Cię kochał idioto! Teraz bierze narkotyki nawet terapie które trwały wiele miesięcy nic nie zdziałały chłopak stoczył się i nie chce już niczyjej pomocy. A-ale gdyby nie ty może nigdy nie spotkałbym ~*~*~, mojego anioła którego doświadczył los i którego chciałbym mieć zawsze przy sobie. To nie do wiary ale ja ją kocham..." Wszedłem do mieszkania i całą noc myślałem o tym jak zmienić swoje życie. Minął rok i nie spotkałem jej. Przechodzę przez most tak samo jak rok temu, o tej samej porze z nadzieją że spotkam ją w tym miejscu. Tam gdzie rok temu stał mój anioł, stała malutka dziewczynka, łudząco podobna do ~*~*~. 
-Hej, jak Ci na imię?- zagadnąłem, kto normalny zostawia dziecko same na moście o dziesiątej w nocy?! 
-Lilly- odpowiedziało dziecko przyglądając się mi- pan nie chce mi zrobić krzywdy. 
-Nie chcę- pokręciłem głową- jestem YoungJae. 
-Wiem, moja siostra, bardzo Cię lubiła, powiedziała że spotkała Cię. To było kilka dni przed tym... 
-P-przed czym?- spytałem, obawiając się najgorszego. 
-Przed tym jak ~*~*~, skoczyła z tego mostu- dziecko wybuchło płaczem i pobiegło w stronę kobiety ubranej na czarno z chustką na głowie wcześniej jej nie zauważyłem. Kobieta popatrzyła na mnie ze smutkiem w oczach. 
-Niech Cię Bóg trzyma w opiece moje dziecko- szepnęła w moją stronę- bo jej nie dał rady- wzięła dziecko na ręce i zniknęła w ciemnościach nocy. 
-Aniele- szepnąłem i upadłem na kolana zalewając się łzami. Moje serce pękło, ona je ukradła i zniszczyła... 
Koniec. 

Yuki...

2 komentarze: