21.11.2014

Pianino cz.II

Witam, witam, dzisiaj część druga a zarazem ostatnia scenariusza. 
Super Junior- KyuHyun cz.II 

Założyłem moje ulubione adidasy i szarą bluzę. Około dwudziestej czwartej wymknąłem się z akademika. Trzymając ręce w kieszeniach, szedłem dość szybkim krokiem przez ulice Seulu. W głowie miałem totalną pustkę... Po rozmowie z Wook'iem miałem miliardy pomysłów jak z nią porozmawiać, a teraz? W końcu dostałem się na właściwą ulicę, a mój krok i oddech automatycznie zwolniły. Zacząłem przeklinać pod nosem, kiedy stałem przed drzwiami tego domu, kląłem na siebie że to głupi wręcz idiotyczny pomysł. Spojrzałem na zegarek w telefonie było po północy. Wszedłem do mieszkania, drzwi zamknęły się za mną  pod wpływem wiatru. Bądź co bądź wystraszyłem się wcale nie na żarty, kto normalny by się nie bał!!!
Usłyszałem kroki jakby ktoś biegł, poszedłem w stronę tej chyba osoby. Po chwili usłyszałem jak ktoś zbiega w stronę piwnicy, kiedy do niej wbiegłem, znalazłem się w moim pokoju w akademiku i zobaczyłem... Siebie! Leżałem po środku pomieszczenia, cały we krwi z poderżniętym gardłem. Złapałem się za głowę, jeśli to był sen to chciałem się obudzić! Zamknąłem oczy i uszczypnąłem się. Kiedy je otworzyłem byłem w starej zniszczonej piwnicy. Wybiegłem z niej i znowu usłyszałem kroki, tym razem w kierunku tego przeklętego pokoju. Zacisnąłem ręce w pięści i pobiegłem na piętro, a potem w kierunku jedynych nie poniszczonych drzwi. Złapałem za klamkę, ale moja odwaga jakby po chwili zniknęła. Pomyślałem: KuyHyun trzeba wziąć się w garść!!! Nacisnąłem klamkę moim oczom ukazał się ten pokój tylko że w nim był dzień... Kiedy wszedłem do niego na podłodze zobaczyłem ślady krwi. Były to odciski moich butów, podniosłem dłonie na nich również znajdowała się krew. Złapałem się za gardło, ono było przecięte! Nie żyję! Znowu ta muzyka grana na pianinie, spojrzałem na instrument... Siedziała przy nim ~*~*~. 
-Czego chcesz ode mnie?!- wbiłem w nią wzrok. 
-Niczego... 
-Jak to niczego? Zabiłaś mnie, musiał być jakiś powód!- powoli rozpaczałem. 
-Sam to zrobiłeś KyuHyun... 
-Jak? O co Ci chodzi? Co ja Ci zrobiłem? 
-Nie pomogłeś mi. 
-W czym? Teraz jestem martwy! Kurwa! Już mi nie zależy, teraz mogę Ci pomóc... 
-Ni jesteś martwy, spójrz na dłonie.- bałem się spojrzeć, a jednak uniosłem dłonie w górę nie było na nich krwi. Złapałem się za gardło, było w jednym kawałku, spojrzałem na nią. Wydawałaby się nie winna i zniewalająco piękna, ale po tym co zrobiła, nie wiedziałem jak ją ocenić. 
-T-to nie możliwe. 
-A jednak- uśmiechnęła się. 
-Dlaczego tylko mi się ukazujesz, wszędzie Cię widzę. 
-Proszę Cię, pomóż mi. 
-Jak?- spytałem szybko aby jak najszybciej to wyjaśnić. 
-Przychodź tutaj co noc przez dwadzieścia cztery doby, o równej północy. 
-Dlaczego? 
-To zdejmie ze mnie klątwę... 
-Dobrze, ale potem już nic nienormalnego się nie wydarzy? 
-Przyrzekam- szepnęła. 
-Dlaczego akurat przez dwadzieścia cztery noce? 
-W wieku dwudziestu czterech lat zginęłam, twój sen był prawdą LeeTeuk mnie zabił. Żeby zdjąć ze mnie klątwę ktoś musi być przy mnie dwadzieścia cztery noce. 
-Rozumiem. 
-Teraz idź już- rozejrzała się dookoła jakby czegoś się bała- uciekaj! 
-Ja... Dobrze...- wybiegłem z pomieszczenia i od razu glebnąłem na podłogę. Było ciemno, czyli wciąż była noc. Podniosłem się i otrzepałem ubranie z kurzu. Szybko opuściłem nawiedzony dom i skierowałem do akademika. Biegłem ile sił w nogach, kiedy znalazłem się w akademiku, zmęczony usiadłem na schodach klatki schodowej. Oddychałem głęboko, a w myślach przeklinałem się za to że dałem się namówić chłopakom na to pieprzone wyjście. Usłyszałem jak drzwi od budynku otwierają się, wstałem i skierowałem się do pokoju. Całą noc nie spałem, bo po pierwsze RyeoWook chciał się wszystkiego dowiedzieć, a po drugie ~*~*~ nie dawał mi spokoju. Przez dwadzieścia trzy noce chodziłem do "mojego" ducha. Jakbym oszalał. No niektórzy szaleją z... Miłości! Spędzałem u nie cztery pięć godzin, lepiej się poznając. O ile ducha można poznać. Nigdy nie byłem zmęczony brakiem snu przez te noce, wręcz przeciwnie. Trochę to dziwne jak na studenta politechniki. Jak zawsze o północy przekroczyłem próg nawiedzonego domu i skierowałem się do jej pokoju, jej twarz była smutna- ~*~*~- szepnąłem. 
-KyuHyun dzisiaj po raz ostatni mnie zobaczysz, a ja Ciebie- po jej policzku spłynęła jedna samotna łza. 
-Kocham Cię- szepnąłem, łapiąc ją za dłoń, tym razem czułem ją wyraźnie.  Zebrało mi się na wyznania wcześnie... Konkurs debila roku w wyznaniu miłości, wygrywa Cho KyuHyun!!! 
-Ja ciebie też- spojrzała mi w oczy, a ja złączyłem nasze usta w pocałunku, przymknąłem oczy. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, uchyliłem powieki, a jej już nie było. Zacisnąłem dłonie w pięści, do moich oczu napłynęły łzy. Wiatr przywiódł w moją stronę, małą kartkę. Złapałem ja i odczytałem starannie nakreślone znaczki...  
"KYUHYUN... 
DZIĘKUJĘ CI ZA URATOWANIE MNIE. DZIĘKI TOBIE JESTEM WOLNA I MOGŁAM SPOKOJNIE ODEJŚĆ. 
JEŚLI BĘDZIESZ KIEDYKOLWIEK POTRZEBOWAŁ WSPARCIA, UDERZ W KLAWISZE PIANINA. MOŻE SIĘ POJAWIĘ... 
SARANGHAE 
~*~*~!" 
Spojrzałem na pianino a potem w niebo wręcz białe od gwiazd. 
-Saranghae...- uśmiechnąłem się do siebie, ocierając łzy z policzków. Opuściłem dom, przeczuwając że chyba kiedyś tu wrócę. 
Koniec.

Eberinko, bardzo przepraszam że tyle musiałaś czekać na część drugą :3 
Yuki...

2 komentarze: