Cześć! Przepraszam za tą dwutygodniową przerwę, ale ostatnio mam tyle do roboty że głowa mała. W ankiecie wygrały scenariusze, więc napisałam dwu częściową bajkę, enjoy!
NU'EST -BaekHoTWICE -JiHyo
cz. I
Posłuchajmy historii o odważnym wojowniku
i pięknej, niespotykanej urody królewnie.
Powędrujmy w kierunku wschodu, do kraju zwanego Silla.
Hwarang, tym mianem określano młodych ludzi, którzy mieli poświęcić swoje życie państwu. Młodzież ta, była określana mianem kwiatu młodości, gdyż byli silni, odważni, mądrzy i potrafili wybrać większe dobro.
Taki też był Kang DongHo. Chłopak wywodził się z podbitego królestwa Baekje, z biednej rodziny rybaków, którzy w obawie że nie zdołają wyżywić syna, postanowili oddać go pod opiekę mnichów. Mnisi widząc to jak chłopiec szybko się rozwija, jaki jest bystry i silny, zaczęli się zastanawiać, czy nie powinien się znaleźć w królewskiej armii. Decyzję podjęto w chwili, gdy "potwory" napadły wioskę rybacką, mordując jej mieszkańców, w tym również małżeństwo Kang, zostawiając po sobie jedynie dym, zgliszcza i gdzie, nie gdzie tlący się ogień.
Klasztor wiedząc o zbliżającym się niebezpieczeństwie, postanowił odesłać do pałacu, sześciu, najlepiej zapowiadających się chłopców i jednego mnicha, który miał sprawować nad nimi pieczę.
Kiedy przybyli na królewski dwór, okazało się, że władca jest głuchy, na opinię doradców, książąt, o tym że potęga Silli upadnie, jeśli nie podejmie działań wojennych. Mędrcy i buddyjscy słudzy, mówili mu o tym, że potwory napadające na najróżniejsze zakątki kraju, przybędą również do Gyeongju, by zrównać stolicę z ziemią.
Ludzie we dworze i nie tylko, opowiadali o karze bogów, wściekłych na władców Silli, kiedy to podbili ostatnie królestwo, na półwyspie, o nazwie Gaya. Oni też kazali, swoim strażnikom siać panikę i śmierć w państwie, gdyż królowie, pogwałcili ludzkie prawa, zabijając innych w okrutny sposób. "Potwory" najczęściej atakowały nocą, przez co zaczęły się nieść plotki, o tym że najniebezpieczniejszym wrogiem, był bóg nocy i jego najwierniejszy sługa -księżycowy król.
Władca księżyca, przestawiany na obrazach był, jako ślepiec w srebrnej, samurajskiej zbroi, siedzący na kryształowym tronie, z zaciętym wyrazem twarzy, wielką szablą w dłoni i świecącym księżycem, na srebrnym hełmie. Ów król, często znajdował się w towarzystwie, trzech postaci przypominających kobiety, ze względu na sylwetki i stroje, jednak wszystkie miały zasłonięte twarze potężnymi kapeluszami. Były to jego córki, dwie z nich stojące po lewej stronie króla, były bliźniaczkami, które siały lęk wśród ludzi, ze względu na swoją bezwzględność oraz zimnokrwistość, po prawej zaś, w srebrnej sukni stała jego młodsza córka, która potrafiła zabić jednym spojrzeniem, a jej uroda zniewalała każdego, kto na nią spojrzał. Legenda głosiła również, że niespotykanej urody dziewczyna, była córką boga słońca, którą w dzieciństwie porwał księżycowy król, jak była jeszcze niemowlęciem. Bóg słońca ze wściekłości na księżycowego króla, zniszczył pół jego królestwa, w poszukiwaniu córki, mimo to nie odnalazł jej, przeklął władcę księżyca i pozbawił wzroku. Wszystkie córki łączyły dwie cechy, inteligencja, o której nie jeden mędrzec mógł marzyć oraz pragnienie rozlewu krwi. Ojciec, kochał wszystkie swoje córki jednak JiHyo, najmocniej.
Wróćmy do śmiertelników.
Lata mijały, a DongHo z chłopca zmieniał się w mężczyznę. Wyróżniał się walecznością, przebiegłością i wybitną umiejętnością władania wszelaką bronią. Dzięki swojej pracy i zaradności, osiągnął w wieku dwudziestu siedmiu lat, to na co niektórzy musieli pracować całe życie. Uznanie we dworze, swój dwór, który rozbudował w potężną twierdzę, posiadał oddział żołnierzy. Był podziwiany dzięki swojej waleczności i sukcesach w boju. Jednak BaekHo, gdyż przyjął taki przydomek, oznaczający białego tygrysa, nie walczył tylko z oddania dla władcy, nie z chęci zniszczenia armii władcy nocy, również nie dla sławy, głęboko w jego sercu zakorzeniło się pragnienie zemsty i pomszczenia rodziców, wraz z całą rodziną Kang.
Wszedł do wielkiej sali, na której ścianach nie znajdowały się malowidła, ani płaskorzeźby, gdzie posadzka nie była wyłożona cennym kamieniem, lecz gliną, w tej sali nie było pochodni, był to najciemniejszy zakątek twierdzy, który oświetlał tylko księżyc.
W okół wisiały przeróżne maski, jedyne co pozostało po zgładzonych bestiach, które przypominały wyglądem ludzi, jednak zachowywały się jak najdziksze zwierzęta. Ich nieludzkie czarne oczy, przeszywały człowieka na wskroś, odbierając zmysły. Nikt nigdy nie zobaczył ich twarzy, gdyż kiedy je zabijano, zmieniały się w pył, zostawiając jedynie porcelanowe, jedwabne lub drewniane maski. Uzbrojone były w szable, maczety, łuki i strzały, które nigdy nie chybiły, topory i proch zapalający się bez ognia. Potrafiły rozpłynąć się w powietrzu, przeniknąć do ludzkiego ciała, rządzić ludzkim umysłem.
Mężczyzna podszedł do szafirowej, jedwabnej maski, wykładanej złotem i diamentami, przejechał dłonią po materiale, od razu czując przeszywający ból w boku. Maska z delikatnego materiału, była jego największą zdobyczą, należała do królowej księżyca...
Kang dobrze pamiętał tę bitwę, królowa wyróżniała się wśród przerażających masek. Stoczył z nią zaciętą walkę, którą wygrał, a na pamiątkę tego czynu, miał głęboką ranę w prawym boku, na wysokości poniżej żeber, oraz jedwabny materiał. Zadziwiło go że królowa, nie zmieniała się w proch po zranieniu jej, czy zniszczeniu maski, jak inni wysłannicy. Kiedy wzeszło słońce, jej blade ciało, przemieniło się w kryształ, a czarny, płócienny strój, w szafirowy, jedwabny hanbok, wykładany srebrem i diamentami. Posąg słudzy przetransportowali do królewskiego pałacu, tam też król podarował maskę wojownikowi, w geście wdzięczności i uznania.
Opuścił salę, powoli świtało, nadchodził dzień, czas którego wysłannicy władcy nocy i księżycowego króla, bali się najbardziej. Czas w którym rana w boku wojownika otwierała się na nowo, by na noc ponownie się zagoić. Jednak ból z zatrutego ostrza, nie był tak silny jak ból po stracie bliskich.
Zapewne ciekawi was, dlaczego rana BaekHo, goiła się jedynie nocą. W dzień człowiek funkcjonuje, słońce powołuje do życia, a królowej nocy zależało na tym, by wojownik nie mógł odpocząć we dnie, po nocnych bataliach.
Tak też było tego dnia...
Wróćmy do śmiertelników.
Lata mijały, a DongHo z chłopca zmieniał się w mężczyznę. Wyróżniał się walecznością, przebiegłością i wybitną umiejętnością władania wszelaką bronią. Dzięki swojej pracy i zaradności, osiągnął w wieku dwudziestu siedmiu lat, to na co niektórzy musieli pracować całe życie. Uznanie we dworze, swój dwór, który rozbudował w potężną twierdzę, posiadał oddział żołnierzy. Był podziwiany dzięki swojej waleczności i sukcesach w boju. Jednak BaekHo, gdyż przyjął taki przydomek, oznaczający białego tygrysa, nie walczył tylko z oddania dla władcy, nie z chęci zniszczenia armii władcy nocy, również nie dla sławy, głęboko w jego sercu zakorzeniło się pragnienie zemsty i pomszczenia rodziców, wraz z całą rodziną Kang.
Wszedł do wielkiej sali, na której ścianach nie znajdowały się malowidła, ani płaskorzeźby, gdzie posadzka nie była wyłożona cennym kamieniem, lecz gliną, w tej sali nie było pochodni, był to najciemniejszy zakątek twierdzy, który oświetlał tylko księżyc.
W okół wisiały przeróżne maski, jedyne co pozostało po zgładzonych bestiach, które przypominały wyglądem ludzi, jednak zachowywały się jak najdziksze zwierzęta. Ich nieludzkie czarne oczy, przeszywały człowieka na wskroś, odbierając zmysły. Nikt nigdy nie zobaczył ich twarzy, gdyż kiedy je zabijano, zmieniały się w pył, zostawiając jedynie porcelanowe, jedwabne lub drewniane maski. Uzbrojone były w szable, maczety, łuki i strzały, które nigdy nie chybiły, topory i proch zapalający się bez ognia. Potrafiły rozpłynąć się w powietrzu, przeniknąć do ludzkiego ciała, rządzić ludzkim umysłem.
Mężczyzna podszedł do szafirowej, jedwabnej maski, wykładanej złotem i diamentami, przejechał dłonią po materiale, od razu czując przeszywający ból w boku. Maska z delikatnego materiału, była jego największą zdobyczą, należała do królowej księżyca...
Kang dobrze pamiętał tę bitwę, królowa wyróżniała się wśród przerażających masek. Stoczył z nią zaciętą walkę, którą wygrał, a na pamiątkę tego czynu, miał głęboką ranę w prawym boku, na wysokości poniżej żeber, oraz jedwabny materiał. Zadziwiło go że królowa, nie zmieniała się w proch po zranieniu jej, czy zniszczeniu maski, jak inni wysłannicy. Kiedy wzeszło słońce, jej blade ciało, przemieniło się w kryształ, a czarny, płócienny strój, w szafirowy, jedwabny hanbok, wykładany srebrem i diamentami. Posąg słudzy przetransportowali do królewskiego pałacu, tam też król podarował maskę wojownikowi, w geście wdzięczności i uznania.
Opuścił salę, powoli świtało, nadchodził dzień, czas którego wysłannicy władcy nocy i księżycowego króla, bali się najbardziej. Czas w którym rana w boku wojownika otwierała się na nowo, by na noc ponownie się zagoić. Jednak ból z zatrutego ostrza, nie był tak silny jak ból po stracie bliskich.
Zapewne ciekawi was, dlaczego rana BaekHo, goiła się jedynie nocą. W dzień człowiek funkcjonuje, słońce powołuje do życia, a królowej nocy zależało na tym, by wojownik nie mógł odpocząć we dnie, po nocnych bataliach.
Tak też było tego dnia...
Ciąg dalszy nastąpi.
Yuki
Baekho i Jihyo - dwójka moich ulubieńców jeśli chodzi o te zespoły. Już zapowiada się bajecznie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam bajki i taki magiczny klimat, więc zdecydowanie trafiłaś w moje gusta! Podoba mi się historia, jak i lekkie pióro. Naprawdę - czytając, ma się wrażenie, że sięgnęło się po bajkę z wyższej półki!
Czekam na dalszą część. Pozdrawiam, życzę weny, czasu i chęci do pisania! ^^
Dziękuję i... Nie dziękuję XD
Usuń