J-Hyo- LC9
Jechałaś właśnie na stary tor wyścigowy, często spotykałaś się w tym miejscu ze znajomymi. Lubiłaś oglądać jak chłopaki ścigają się na motocyklach lub samochodami. Zatrzymałaś swoją deskorolkę tuż przed schodami i zbiegłaś nimi w dół. Podjechałaś do swojej koleżanki i usiadłaś obok niej witając się uściskiem. Na trybunach niedaleko was siedziały odpacykowane koreanki, szczerzące się do chłopaków, zarówno do tych którzy się ścigali jak i tych co siedzieli na trybunach. Dało im to efekt ponieważ w ciągu kilku minut wokół pięciu dziewczyn zjawił się wianuszek chłopaków. Coraz więcej aut i motocykli pojawiało się po środku stadionu, a i oglądających też nie brakowało. Obok twojej przyjaciółki usiadł jej chłopak Jun, witając się z nią buziakiem. Jacy oni uroczy- przemknęło ci przez myśl.
-A, hej ~*~*~- uśmiechnął się do Ciebie.
-Siema Jun, nie ścicgasz się dzisiaj?
-Nie, stary ma popsutą furę i musiałem mu swoją pożyczyć.
-No, chyba że tak.
Zauważyłaś że na stadionie jest już twój najlepszy kumpel, przyjechał swoim czarno-czerwonym motocyklem. Przyjechał i będzie się ścigał. A ja będę robić w gacie modląc się żeby sobie coś nie zrobił- pomyślałaś. Postanowiłaś zajść go od tyłu i wystraszyć, tak też zrobiłaś:
-Cześć J-Hyo!- lekko podskoczył, wyglądało to komicznie ponieważ kucał, odwrócił się do Ciebie.
-Hej ~*~*~, no tak patrząc od dołu to masz całkiem zgrabne nogi- puścił Ci oczko, na co ty się zarumieniłaś, zaraz po tym wstał wyciągając ręce w twoją stronę- ej, nie przywitasz się ze mną?
-Pewnie że się przywitam- podeszłaś i przytuliłaś go, po niedługim czasie odkleiliście się od siebie.
-Co tam?- spytał opierając się o motor.
-Nic, przyszłam życzyć Ci powodzenia.
-No, przyda mu się- obok Ciebie nie wiadomo kiedy oraz skąd znalazł się Rasa, lider najpopularniejszej paczki na dzielnicy składającej się jeszcze z E.Den'a, AO i King'a którzy pojawili się po chwili.
-Niby dlaczego?- prychnął J-Hyo, stając obok Ciebie.
-Nie pamiętasz o co się założyliśmy?- uniósł jedną brew- Czy stchórzyłeś?
-Pamiętam i nie tchórzę- warknął.
-O co się założyliście?- spytałaś zdezorientowana.
-O to kto Cię dzisiaj pocałuje- Rasa zbliżył się do Ciebie, a ty zrobiłaś krok w tył- prawda?- odwrócił głowę w stronę twojego kumpla.
-Tak- spojrzał na niego wyzywająco.
-To mnie pocałujesz- szepnął Ci Rasa do uch i odszedł.
Spojrzałaś na J-Hyo a on złapał Cię za dłoń zaplatając wasze palce, zacisnęłaś uścisk.
-Wygram- szepnął- choćby nie wiem co, nie pozwolę żeby ten gamoń Cię pocałował- uśmiechnął się.
-Hwaiting- szepnęłaś, luzując uścisk i odwróciłaś się maszerując w stronę Jun'a i twojej kumpeli. Usiadłaś na trybunach: Żeby tylko wygrał J-Hyo- zdziwiło Cię to o czym pomyślałaś ale z dwojga złego lepszy kumpel niż osoba której się nienawidzi, poza tym J-Hyo jest o wiele ładniejszy i milszy niż Rasa no i jest słodki- dlaczego się założył o to żeby mnie pocałować? Może mu się podobam? Poczułaś że się rumienisz, przyłożyłaś dłonie do policzków. Na torze pojawiła się dziewczyna z biało-czarną chorągiewką. Zaczął się wyścig, najpierw auta następnie motocykle. Ostatni wyścig należał do rywalizujących o Ciebie chłopaków. Próbowałaś ich przekonać aby kiedy indziej się zmierzyli, ale oni kategorycznie się uparli... Typowi faceci. Prócz waszej trójki nikogo nie był, wszyscy uciekli przed burzą i deszczem. Stanęłaś przed a zarazem między nimi, wzięłaś w rękę chustkę odpalili silniki, machnęłaś białym materiałem i ruszyli. Mieli wykonać dziesięć okrążeń. Byli jak błyskawica przy ósmym kole J-Hyo wpadł w poślizg i uderzył w betonowe trybuny.
-Nie!- krzyknęłaś i pobiegłaś w jego stronę, klęknęłaś przy nim. Oddychał, rozejrzałaś się dookoła Rasa uciekł, zostałaś sama. Wyciągnęłaś telefon i zawiadomiłaś pogotowie. Karetka pojawiła się w ciągu pięciu minut. Chłopaka wniesiono na nosze i przeniesiono do ambulansu który po chwili odjechał. Ocknęłaś się wbiegłaś po schodach i pojechałaś w stronę szpitala na deskorolce. Przez deszcz prawie nic nie widziałaś, skręcałaś w jedną z ulic i nie zauważyłaś nadjeżdżającego samochodu, który uderzył w Ciebie z potężną siłą. Zginęłaś na miejscu, kiedy karetka przyjechała na miejsce nie było dla Ciebie ratunku. Twój przyjaciel zmarł podczas operacji, obrażenia były zbyt poważne i nie uratowano go. Nie każda miłość, a nawet jej początki kończą się szczęśliwie. Tak było w waszym przypadku, dwójka przyjaciół nie mających odwagi wyznać swoje uczucia. Kidy chcieliście powiedzieć słowo kocham, było już... Za późno.
Koniec
Tak na pocieszenie po smutnym opowiadaniu, zacieszony J-Hyo.
Yuki^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz