22.02.2015

Żelki.

Annyeong! Zapewne myśleliście że pojawi się dziś kolejna część opowiadania z MinHyun'em, jednak z powody chwilowego braku weny związanej z tym scenariuszem dzisiaj rzucę wam oneshot'em, ok?
BTS- V


Zamieszkałaś w Seulu ponad trzy miesiące temu, przeprowadziłaś się do Korei na stałe jednak bardzo trudno było Ci się przyzwyczaić, co nie znaczy że już się przyzwyczaiłaś. Jeśli europejczyk/ europejka jest w azjatyckim kraju zazwyczaj nie jest traktowany jak w pełni koreańczyk/ koreanka. Szczerze powiedziawszy, mieszkańcy Korei Południowej nie mają dobrego zdania o osobach z Polski. Z tego powodu często ukrywałaś się ze swoim pochodzeniem... Jak co wtorek przed zajęciami z siatkówki, wybierałaś się do swojej ulubionej cukierni, szłaś dość szybko ponieważ niedługo miałaś autobus. Taki fart że przed tobą był jakiś chłopak, zerknęłaś na zegarek, twój środek transportu uciekł Ci minutę temu. Byłaś zła na siebie że za późno wyszłaś z domu. Chciałaś przekląć ale uważałaś że używanie wulgaryzmów nawet w swoim ojczystym języku jest nie na miejscu. Postanowiłaś że pojedziesz następnym który miałaś za dwadzieścia minut. Stanęłaś w kolejce rozglądając się po półkach wypełnionych słodkościami, aż ślinka ciekła. Lubiłaś ten sklep ponieważ bardzo kojarzył Ci się z kawaii, a ty lubiłaś lekko cukierkowy styl. Oczywiście bez przesady bo co za dużo to nie zdrowo, miałaś kilka słodkich gadżetów takich jak na przykład komin który miałaś na szyi dnia dzisiejszego. Oprócz uroczej subkultury bardzo interesował Cię koreański pop nawet chciałaś zostać, kiedyś trainee w jakiejś dużej korporacji na przykład: YG, JYP czy BigHit. Twoje przemyślenia przerwała chyba wiecznie uśmiechnięta ekspedientka.
-Ah, poproszę garść jeżynowych, jagodowych i porzeczkowych żelek -kobieta poszła po twoje zamówienie po czym wróciła i zapytała. 
-Czy coś jeszcze? -położyła na ladzie fioletową, niebieską i amarantową paczuszkę. 
-Ne. Poproszę jeszcze czekoladowe, waniliowe żelki oraz pianki -uśmiechnęłaś się. Dostałaś resztę rzeczy o które poprosiłaś, ekspedientka na Ciebie spojrzała chwilowo i podała cenę. Zapłaciłaś jej, ona jeszcze raz na Ciebie spojrzała. 
-Jak ty to robisz? -zapytała -Często tu kupujesz słodycze i to w takich ilościach, a nie tyjesz. 
-Powiem pani szczerze że prócz tego że trenuję siatkówkę nie uprawiam innych sportów, może mój metabolizm działa aż za dobrze -zaśmiałaś się i lekko pokłoniłaś -jeszcze raz bardzo dziękuję i do zobaczenia. 
-Do widzenia -ukłoniła się. Obok różowych schodów zauważyłaś że leży czyiś portfel, podniosłaś go i otworzyłaś. Oczywiście nie w celu kradzieży tylko sprawdzenia do kogo rzecz należy. Był tam dowód osobisty, na zdjęciu był chłopak w rudych włosach oraz jego dane. 
-Kim TaeHyung -szepnęłaś -to przecież V -rozejrzałaś się dookoła, przed oczami przemknęła Ci na czarno ubrana postać o ognistym kolorze włosów -TaeTae! -krzyknęłaś, jednak w takim tłumie nikt by Cię nie usłyszał. Złapałaś troszkę śniegu w dłoń i ulepiłaś kulkę. Rzuciłaś w stronę chłopaka i uderzyłaś go w tył głowy. 
-Ała! -gwałtownie się obrócił. 
-Hej V zaczekaj! -krzyknęłaś, pokazując w dłoni jego portfel, przeszłaś przez ulicę i podeszłaś do niego -proszę to chyba twoje. 
-Tak! Dziękuję! -przytulił Cię mocno. Byłaś mile zaskoczona jego reakcją, nie bał się wszędzie czatujących ARMY które mogłyby go stratować.
-Nie ma za co -uśmiechnęłaś się najładniej jak umiałaś. 
-Czyżbyś była ARMY że mówisz do mnie V?
-Wiesz po prostu słucham ogólnie k-pop'u, nie dało się Ciebie nie rozpoznać -zachichotałaś -nazywam się ~*~*~. 
-Nie pytałem Cię o imię -zaśmiał się -ale nie powiem jest ono prześliczne. 
-Komawo. 
-Może Ci się jakoś odwdzięczę? 
-Nie trzeba. 
-Milutko że się zgadzasz. To spacer czy kawka a może bubble tea? 
-Chyba wolę spacer. 
-Świetny wybór bo nie chce mi się za Ciebie płacić -zgromiłaś go wzrokiem -aish! Żartowałem tylko -zrobił uroczą minkę. Było mroźnie ale przyjemnie, z nieba spadały śnieżynki w jak zawsze wspaniałych wzorach. Ścieżki były po oby stronach obsypane białym puchem, nic tylko kochać taką zimę. 
-Kocham zimę -szepnęłaś.
-Ja też. Ulepisz ze mną kiedyś bałwana -zaśmiał się. 
-Jasne, nie mam sprzeciwów. 
-Nie wyglądasz na koreankę skąd pochodzisz? 
-Umm... Czy to ważne? -bardziej spytałaś niż stwierdziłaś. 
-Tak powiedz, chcę wiedzieć gdzie mieszkają takie śliczne dziewczyny -zarumieniłaś się na te słowa, dobrze że było zimno mogłaś zgonić na pogodę. 
-Proszę nie śmiej się, jestem z Polski.
-Fajnie nigdy tam nie byłem, ale chciałbym zobaczyć kiedyś ten kraj słowianek? Bo chyba u was jest ta Cleo?
-Tak, tak i reszta słowianek -zachichotałaś -wyjęłaś z torby dwie paczki żelek i podałaś mu jedną -są dla Ciebie. 
-Omo, komawo. Waniliowe moje ulubione -uśmiechnął się -posłuchaj lubisz może piłkę siatkową? 
-Ne, ćwiczę ten sport. Dzisiaj miałam trening, właściwie on się jeszcze ciągnie. 
-O kurczę przeze mnie opuściłaś trening, może Cię odwieźć? 
-Ani wiesz wolę ten czas spędzić z tobą. 
-A jutro masz trening? 
-Nie dlaczego pytasz? 
-To jutro idziesz ze mną na mecz siatkówki Japonia -Korea. 
-A-ale V ja nie powinnam. 
-Idziesz i już -zarządził -mi się nie odmawia. 
-W porządku, chętnie pójdę. 
-Chociaż może lepiej żebyś nie szła... 
-A dlaczego? -spytałaś smutno. 
-Bo jeszcze JiMin mi Cię poderwie, to straszny podrywacz i dziewczyny na ogół wolą Min'a... 
-Ja nie wolę -zaśmiałaś się -ty jesteś moim bias'em V... 
-Na prawdę?! 
-Tak, wiesz przepraszam ale niedługo będę miała autobus do domu więc muszę się zabierać. 
-Ani, zawiozę Cię. 
-Dziękuję -skierowaliście się w stronę błękitnej Hondy HR-V -to Honda HR-V to już wiem dlaczego ją kupiłeś. 
-To moja niepiśmienna narzeczona -zaśmiał się, po czym wsiedliście do auta. Mówiłaś mu gdzie ma jechać, kiedy zaparkowaliście pod twoim domem, zapytał -mogę twój numer telefonu, wiesz jutro powiem Ci o której przyjadę żeby zabrać Cię na mecz. 
-W porządku -podałaś mu numer -puść sygnał. 
-Mhm... -kiedy wyświetlił Ci się jego numer zapisałaś go z imienia i nazwiska, jak to miałaś w zwyczaju -żadnych serduszek dla mnie -zrobił aegyo. 
-TaeTae nie mam zwyczaju zapisywać z minkami... 
-Ale dla mnie, prooooooooszę. 
-Dla Ciebie zrobię wyjątek -pokazałaś że obok danych znajduje się serduszko. 
-Komawo Noona. 
-Nie jestem Nooną! Jestem dwa lata od Ciebie młodsza...  
-To ja jestem twoim oppą. Widzisz jesteśmy sobie przeznaczeni... 
-Rajciu, rajciu V pabo. Dziękuję za podwiezienie -uśmiechnęłaś się. 
-Tylko tyle? Ja na buziaka liczyłem -zrobił dzióbek. 
-Ani -pocałowałaś go w policzek -cześć oppa! -wyszłaś z auta i pomachałaś mu na pożegnanie. 
Koniec :) 


Takie pozytywne myślę :). Mam nadzieję że się spodobał nasz alien w takim wydaniu. 

Yuki

8 komentarzy:

  1. OMO! JAKIE TO BYLO SLODZIASNE!*--* Taka ciekawa odskocznia od nudnego i szarego swiata codziennego<3 Poprawilas moj zly humot spowodowany choroba(akurat kiedy mam ferie to musze chorowac yhhh) :* Naprawde genialny scenariusz:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piona też mam ferie i jestem chora (wiem nie fajnie), dziękuję tak w ogóle *,*

      Usuń
  2. Sory za spam... :D http://optymizm-na-dnie.blogspot.com/ Stworzyłam bloga - nie nie o metalu. Yuki może zajrzy. ??? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie bardzo kochane i przyjemne do czytania ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie bardzo kochane i przyjemne do czytania ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero niedawno trafiłam na twojego bloga, ale muszę przyznać, że twoje opowiadania, w porównaniu z niektórymi, które czytałam, są genialne. Życzę weny. HWAITING!

    OdpowiedzUsuń