Elo! Już wakacje, macie jakieś konkretne plany, praca, wyjazdy? Czy totalny chill? Dzisiaj trzecia, a za razem ostatnia część scenariusza, smuci mnie fakt że tak mało komentujecie moje posty, co odbiera mi chęć do pisania. Czasami są takie okresy by chciało się być przez kogoś docenionym... Tak czy owak, na czas wakacji wróciłam na bloga: K-POP STORIES, PROBLEM? na którego serdecznie zapraszam.
-Wybudziłeś się, jak się czujesz? -Noona usiadła obok mnie.
-Bywało lepiej, pewnie będę tu jeszcze z miesiąc.
-Bingo, dokładnie tyle będziesz. Mój mały braciszek -zachichotała, ale po chwili spoważniała -YongGuk, straciłam YongNam'a, nie chcę stracić Ciebie -jej oczy się zaszkliły.
-Ciii -wtuliła się we mnie, starałem się ją uspokoić, mimo bólu trzymałem ją blisko siebie, głaskałem po plecach.
-Najgorsze jest to że ~*~*~, zadręcza się o to że była z YongNam'em na akcji w jednej grupie i widziała jak zginął. Terach chce odejść bo twierdzi że jest dla nas przekleństwem. Była z tobą cały ten pierdolony tydzień dwadzieścia cztery na dobę -powiedziała na jednym wydechu.
-Ona n-nie może odejść -po moich policzkach spłynęły łzy -Natasza błagam Cię, idź i przyprowadź ją.
-Widzę że Ci na niej zależy -wyplątała się z moich objęć i wybiegła z pomieszczenia. Oby zdążyła, nie wiem co ~*~*~ma takiego w sobie, cieszy mnie każdy jej gest, słowo... Zależy mi na niej. Po kilku minutach zjawiła się, moja siostra zdążyła, przyprowadziła ją do sali i zostawiła nas samych.
-Bangie -szepnęła -twój brat -usiadła na krześle obok -on zginął prze-prze zemnie -schowała twarz w dłoniach -osłonił mnie swoim ciałem przed strzałem. A teraz ty uchroniłeś mnie przed śmiercią.
-~*~*~-złapałem jej wychudłą, zimną jak lód dłoń.
-Przepraszam....
-Ale za co przepraszasz? To była tylko decyzja mojego brata, ty niczemu nie zawiniłaś.
-Wiem że nie chcesz budować we mnie poczucia winy, nie poświęcaj dla nikogo życia -puściła moją dłoń i otarła łzy z policzków -w szczególności dla mnie -powiedziała spokojnie i skierowała się w stronę drzwi, złapała za klamkę.
-Jeżeli odejdziesz będę Cię szukał.
-Bang j-ja -zwiesiła głowę, po chwili odwróciła się w moją stronę i podbiegła do łózka. Usiadła na nim i przytuliła mnie -nie odejdę, nigdy -szepnęła. Przytuliłem ją mocniej i pocałowałem w czubek głowy. Wtuliła się jeszcze mocniej tak jakby się czegoś bała, zadrżała...
-Coś się stało? -pogłaskałem ją po włosach
-Obiecaj że będziesz na siebie uważał...
-Obiecuję, skarbie obiecuję.
-Saranghae -dni mijały, po miesiącu wyszedłem z oddziału medycznego, moja dziewczyna nie odstępowała mnie nawet na krok, podobnie jak ja ją. Byliśmy razem na paru akcjach, nikomu nic się nie stało. Za to moja dziewczyna co dziwne wykazywała się wielką brutalnością. Kiedy spytałem dlaczego postępuje tak a nie inaczej, odpowiadała że neguję jej metody albo że tak już jest przyzwyczajona. W sumie było to skuteczne ale i niebezpieczne. Dzisiaj mieliśmy kolejne zadanie: ja, ~*~*~, Natasza i YoungJae, kontra kilkadziesiąt cyborgów. Cały dzień przed misją spędziłem z moją ukochaną, miała w sobie jakiś dziwny niepokój.
-Co się stało? -posadziłem ją na kolana, a ona objęła mnie ramionami i spojrzała głęboko w oczy.
-Będziesz na siebie uważał?
-Ty znowu swoje -wywróciłem oczami, obejmując ja mocniej.
-Nie znowu, tylko martwię się o Ciebie.
-Będę uważał, a ty na siebie?
-Jeszcze się pytasz? Oczywiście że nie -zachichotała i pocałowała mnie w usta. Pogłębiłem pocałunek, oddając się przyjemności. W naszej celi rozbłysło się czerwone światło, oderwaliśmy się od siebie.
-No nie -mruknąłem.
-Było miło -wstała i musnęła moje usta -jeszcze to powtórzymy. Chodź już -złapała mnie za dłoń, wstałem i poszedłem za nią. Uśmiechnęła się mimo to coś w jej oczach było niepokojącego. Weszliśmy do głównej bazy, rozeszliśmy się do swoich kabin. Zamknąłem oczy i po chwili znalazłem się przy starej fabryce. Przed oczami miałem moją ~*~*~ i nie mogłem się skupić na postępowaniu według określonego planu. Podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu.
-Skup się, bo inaczej nasz plan na nic -westchnęła -proszę uważaj na siebie -przeładowała dwa pistolety, odeszła chowając się za jedną ze ścian budynku. Zająłem swoją pozycję, miałem osłaniać Jae. Do jasnej cholery! Już jestem zdrowy i mogę rozgrywać akcje. W pewnym momencie pojawili się mężczyźni w garniturach o tym samym wyglądzie. Było ich z trzydziestu. Natasza dała znak, zaczęliśmy strzelać, padło ośmiu cyborgów, inni znaleźli nasze schrony. Uciekałem, strzelałem za siebie nie patrząc w tył, znalazłem nowy punkt do ostrzału. Po kilku minutach zabrakło mi naboi. Byłem pewny że zginę. Zacząłem uciekać, zgubiłem ich. Wyjrzałem zza ściany, jedni odeszli ale pojawiło się dwóch kolejnych. Byłem zdesperowany do granic możliwości. Rzuciłem się na nich z pięściami i wygrywałem, leżeli ledwo żywi. Kiedy miałem ich dobić, usłyszałem za sobą kroki. Identycznie jak w tamtym śnie... Nie zdążyłem się odwrócić, a usłyszałem dwa strzały niemalże równocześnie. Nie poczułem bólu, zimna, nie nastąpiła ciemność. Odwróciłem się puszczając cyborga. W kałuży krwi leżała moja dziewczyna. Podbiegłem do niej, kleknąłem i wziąłem w ramiona. Uśmiechnęła się delikatnie, po moich policzkach spływały łzy. Zdjęła całą ukrwawioną rękę z klatki piersiowej, z rany spływała brunatna ciecz, starła dłonią moje łzy.
-M-mówiłam ż-żebyś uważał -zaczęła się dławić krwią -k-kocham Cię mój Bangie -przymknęła oczy, jej głowa bezwładnie opadła na moje ramię.
-~*~*~, n-nie -powiedziałem ledwo słyszalnie, nie miałem siły by krzyczeć, mimo to mój szept rozniósł się po okolicy. Pocałowałem jej jeszcze ciepłe usta, w których czuło się wyraźny posmak krwi. Straciłem coś, po co warto żyć, straciłem sens życia. Sięgnąłem po pistolet, który miała w dłoni, ostatni nabój, przyłożyłem spluwę do skroni -wybacz Natasza, będę Cię pilnował z YongNam'em tam z góry, nie potrafię inaczej, przepraszam za mój egoizm ale muszę być z nią -powiedziałem w myślach. Strzeliłem. Zginąłem po to by zacząć lepsze życie.
Dopiero teraz zobaczyłam że stuknęło sto tysięcy wyświetleń,
dziękuję bardzo, na razie!
-Co się stało? -posadziłem ją na kolana, a ona objęła mnie ramionami i spojrzała głęboko w oczy.
-Będziesz na siebie uważał?
-Ty znowu swoje -wywróciłem oczami, obejmując ja mocniej.
-Nie znowu, tylko martwię się o Ciebie.
-Będę uważał, a ty na siebie?
-Jeszcze się pytasz? Oczywiście że nie -zachichotała i pocałowała mnie w usta. Pogłębiłem pocałunek, oddając się przyjemności. W naszej celi rozbłysło się czerwone światło, oderwaliśmy się od siebie.
-No nie -mruknąłem.
-Było miło -wstała i musnęła moje usta -jeszcze to powtórzymy. Chodź już -złapała mnie za dłoń, wstałem i poszedłem za nią. Uśmiechnęła się mimo to coś w jej oczach było niepokojącego. Weszliśmy do głównej bazy, rozeszliśmy się do swoich kabin. Zamknąłem oczy i po chwili znalazłem się przy starej fabryce. Przed oczami miałem moją ~*~*~ i nie mogłem się skupić na postępowaniu według określonego planu. Podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu.
-Skup się, bo inaczej nasz plan na nic -westchnęła -proszę uważaj na siebie -przeładowała dwa pistolety, odeszła chowając się za jedną ze ścian budynku. Zająłem swoją pozycję, miałem osłaniać Jae. Do jasnej cholery! Już jestem zdrowy i mogę rozgrywać akcje. W pewnym momencie pojawili się mężczyźni w garniturach o tym samym wyglądzie. Było ich z trzydziestu. Natasza dała znak, zaczęliśmy strzelać, padło ośmiu cyborgów, inni znaleźli nasze schrony. Uciekałem, strzelałem za siebie nie patrząc w tył, znalazłem nowy punkt do ostrzału. Po kilku minutach zabrakło mi naboi. Byłem pewny że zginę. Zacząłem uciekać, zgubiłem ich. Wyjrzałem zza ściany, jedni odeszli ale pojawiło się dwóch kolejnych. Byłem zdesperowany do granic możliwości. Rzuciłem się na nich z pięściami i wygrywałem, leżeli ledwo żywi. Kiedy miałem ich dobić, usłyszałem za sobą kroki. Identycznie jak w tamtym śnie... Nie zdążyłem się odwrócić, a usłyszałem dwa strzały niemalże równocześnie. Nie poczułem bólu, zimna, nie nastąpiła ciemność. Odwróciłem się puszczając cyborga. W kałuży krwi leżała moja dziewczyna. Podbiegłem do niej, kleknąłem i wziąłem w ramiona. Uśmiechnęła się delikatnie, po moich policzkach spływały łzy. Zdjęła całą ukrwawioną rękę z klatki piersiowej, z rany spływała brunatna ciecz, starła dłonią moje łzy.
-M-mówiłam ż-żebyś uważał -zaczęła się dławić krwią -k-kocham Cię mój Bangie -przymknęła oczy, jej głowa bezwładnie opadła na moje ramię.
-~*~*~, n-nie -powiedziałem ledwo słyszalnie, nie miałem siły by krzyczeć, mimo to mój szept rozniósł się po okolicy. Pocałowałem jej jeszcze ciepłe usta, w których czuło się wyraźny posmak krwi. Straciłem coś, po co warto żyć, straciłem sens życia. Sięgnąłem po pistolet, który miała w dłoni, ostatni nabój, przyłożyłem spluwę do skroni -wybacz Natasza, będę Cię pilnował z YongNam'em tam z góry, nie potrafię inaczej, przepraszam za mój egoizm ale muszę być z nią -powiedziałem w myślach. Strzeliłem. Zginąłem po to by zacząć lepsze życie.
Chcę być z Tobą do samego końca,
życie bez Ciebie jest jak świat bez słońca!
Koniec.
Dopiero teraz zobaczyłam że stuknęło sto tysięcy wyświetleń,
dziękuję bardzo, na razie!
Yuki
Szczerze? Trochę się tego spodziewałam. Ale i tak wyszło ci bardzo fajnie ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
Wiesz bo chciałam nawiązać końcem do początku ;)
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetne opowiadania z Bangiem ^^ przewidywalny koniec ale i tak czytało się świetnie!
Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com