Witam w dzisiejszym show!
Never Grow Up!
02. Czy zostaniesz moją sztuką?
>klik<
Nie ma nic tak wspaniałego jak, ulewny, zimny, szary poniedziałek. Nie ma nic tak wspaniałego, jak gadanie z kumplem przez telefon, do trzeciej w nocy, o pierdołach, wypijając przy tym calutką butelkę wina. W końcu, nie ma nic tak cudownego jak wstawanie o szóstej rano, z lekkim kacem i ogromnym niedospaniem. Tak, Lisa z pewnością mogła sobie pogratulować.
Przeciągnęła się na łóżku, ziewając przy tym przeciągle. Wstawanie rano był jej przekleństwem, z chęcią by sobie pospała, jednak jej matka, pewnie nieźle by ją zganiła, za taki niegodziwy występek. Po odbyciu porannej toalety oraz ubraniu się w idealnie czysty i wyprasowany mundurek, udała się na śniadanie.
W jej domu pierwszą osobą jaka wstawała była matka, w pełni podporządkowana ojcu i jego pracy, szykowała mu śniadania, a następnie sobie i córce. Matka Lisy, nigdy nie pracowała w korporacjach, prowadziła firmę internetową z kosmetykami. Dlatego jej córka, poza szkołą (w której nie wolno było się malować), zawsze miała najlepszy makijaż ze wszystkich koleżanek.
Po zjedzeniu ciepłego posiłku, pan Manoban odstawił naczynia do zlewu, a następnie pożegnał się z córką i żoną całusem w policzek. Nieco później mieszkanie opuściła Pranpriya, osamotniając panią domu.
Siedząc w metrze mało co nie usnęła, brak snu wpływał na nią bardzo źle. BamBam twierdził nawet, że jest bardziej drażliwa jak jest nie wyspana, niż jak ma okres. Wyszła leniwym krokiem z pociągu, idąc w kierunku białego budynku, w części pokrytego szklanymi ścianami. Zostawiła w szafce rzeczy i poszła do sali, była nawet cztery minuty przed czasem, co często się nie zdarza.
-Dzień dobry, cukiereczku -jasnowłosy stanął obok niej -nie wyspało się?
-A ty? Wyspałeś się cukiereczku? -odgryza się.
-Wyspałbym się, gdybyś do trzeciej nad ranem nie zawracała mi głowy, o twoich problemach z mężczyznami -wywrócił oczami.
-Moich problemach z mężczyznami?! A co to wczoraj było: bo SuMin to ma spoko sylwetkę, no ale Rose jest inteligentna. Nie wiem z kim pójdę na studniówkę?
-Dobra, wygrałaś... A Ty? Z kim idziesz? Z Dean'em?
-No chyba że nie z Tobą -wytknęła język -a tak poważnie... To nie wiem czy jest to dobry pomysł by go zaprosić.
-Dlaczego? -zaciekawił się -Jakieś problemy sercowe? To nie jest twój jedyny?
-Raczej mój były -założyła ręce pod biustem -poza tym jest lepszym kandydatem, od Ciebie.
-No wiesz?! Po tylu latach przyjaźni?! Ja liczyłem na ślub, dzieci, dom, Audi w garażu! A Ty mi że on jest lepszy ode mnie?!
-Dom, dzieci, ślub? BamBam, chory jesteś? Przecież Ciebie, nie interesuje nic na stałe.
-Zależy z kim -fuknął.
-Dzieci ze mną mieć nie będziesz, podobno katolicki jesteś, a ze mną to związek kazirodczy -zaśmiała się. Umilkła jednak, kiedy na korytarz wkroczyła pani Song, stara panna i wielbicielka kotów.
Uczniowie weszli do sali z posępnymi minami. Kumpimook, jak zawsze wchodził ostatni i pierwszy wychodził z sali, zazwyczaj w ekspresowym tępie.
-Buawakhul! Znowu palisz! Śmierdzi od Ciebie na kilometr tytoniem. Żadna dziewczyna nie będzie Cię chciała na męża, jak będziesz tak śmierdział.
-To pani też paliła, jak męża pani nie ma? -klasa wybuchnęła śmiechem.
-Cisza! A ty do... -nie zdążyła dokończyć.
-Do pedagoga, pewnie czeka na mnie z zieloną herbatą i ciastkami kokosowymi.
-Nie! Do dyrektora!
-Spoko, będę siedział na perskim dywanie i popalał cygaro, a nie tak jak wy na krzesłach, plebsy.
Kiedy wyszedł z klasy LaLisa, poczuła się bardzo samotna. Znacie pewnie to uczucie, kiedy musicie siedzieć sami w ławce, bo waszego ziomka nie ma na zajęciach?
Zajęcia trwały do godziny szesnastej, jednak nastolatka miała jeszcze lekcje szkicowania o osiemnastej. Rozłożyła wielki, błękitny parasol, pod którym zaraz znalazł się Tajlandczyk.
-To co? Tam gdzie zawsze? Dzisiaj mam zajęcia z tańca później...
-Nie obraz się Bammie, ale dzisiaj umówiłam się z kimś innym.
-Nie wybaczę Ci -parsknął -no dobra, podprowadzisz mnie pod salon gier?
-A sam nie trafisz?!
-A sam to zmoknę?
Kiedy każde rozeszło się w swoją stronę, skierowała się do studia tatuażu, gdzie pracował jej drugi, najlepszy przyjaciel i były chłopak -Dean. Przywitali się całusem w policzek, następnie rozsiadła się w wielkim, czarnym, skórzanym fotelu. Zamówili pizzę, gdyż oboje byli wygłodnieli, nim to nastąpiło współpracownik chłopaka powiedział, że musi się wcześniej urwać z roboty i jechać z dzieckiem do lekarza. Po napełnieniu brzuchów i rozmowie o błahostkach, nastała cisza. Lisa powoli piła colę z małej puszki, a Dean piwo z zielonej butelki.
-Zmieniłeś kolor włosów -bardziej stwierdziła, niż zapytała.
-Tak, kiedyś trzeba było -odparł, przeczesując dłonią włosy -mam coś dla Ciebie -dodał po chwili i wyszedł na zaplecze, po czym wrócił z kartką papieru w dłoni. Dziewczyna wzięła ją, widząc w niej swoje odbicie. Autoportret był wspaniały, mężczyzna miał niesamowity talent, jednak nie wszystko ułożyło się w życiu, tak jakby tego pragnął.
-Dziękuję, jest wspaniały -szepnęła. Usiadł na oparciu je fotela i westchnął ciężko, patrząc na ścianę przed sobą z poprzyklejanymi projektami.
-Wiesz Lisa, każda moja praca, którą tutaj widzisz, jest inspirowana Tobą. Tylko i wyłącznie Tobą.
Siedziała oszołomiona, mając pustkę w głowie. Milczała, licząc że cisza przyniesie jej odpowiedz.
-Mną?
-Tak... Ja wiem że, nie jesteśmy już razem i nie będziemy, ale... Czy chciałabyś... Nie, nie tak... Czy zostaniesz... Moją sztuką?
Jak myślicie czy Lisa zostanie sztuką Dean'a?
Yuki
-Zmieniłeś kolor włosów -bardziej stwierdziła, niż zapytała.
-Tak, kiedyś trzeba było -odparł, przeczesując dłonią włosy -mam coś dla Ciebie -dodał po chwili i wyszedł na zaplecze, po czym wrócił z kartką papieru w dłoni. Dziewczyna wzięła ją, widząc w niej swoje odbicie. Autoportret był wspaniały, mężczyzna miał niesamowity talent, jednak nie wszystko ułożyło się w życiu, tak jakby tego pragnął.
-Dziękuję, jest wspaniały -szepnęła. Usiadł na oparciu je fotela i westchnął ciężko, patrząc na ścianę przed sobą z poprzyklejanymi projektami.
-Wiesz Lisa, każda moja praca, którą tutaj widzisz, jest inspirowana Tobą. Tylko i wyłącznie Tobą.
Siedziała oszołomiona, mając pustkę w głowie. Milczała, licząc że cisza przyniesie jej odpowiedz.
-Mną?
-Tak... Ja wiem że, nie jesteśmy już razem i nie będziemy, ale... Czy chciałabyś... Nie, nie tak... Czy zostaniesz... Moją sztuką?
Jak myślicie czy Lisa zostanie sztuką Dean'a?
Yuki
Akurat lubię takie pochmurne, deszczowe poranki. Mają swój klimat, chociaż ja lubię każde poranki, nie oszukujmy się.
OdpowiedzUsuń'Znacie pewnie to uczucie, kiedy musicie siedzieć sami w ławce, bo waszego ziomka nie ma na zajęciach?' - taak, to jest takie niekomfortowe. Przez cały ten czas praktycznie nie mam się do kogo odezwać, a obrócenie się do ławki z tyłu jest zbyt ryzykowne. Ale teraz mam dwa miesiące bez tego problemu, więc luz B)
Jejku to takie słodkie, chciałabym żeby ktoś mnie tak zapytał. Ale niestety większość chłopaków, którzy mi się podobają i na odwrót to typowe sportowe świry, a to się nijak ma do sztuki. Kto wie, może kiedyś? Ewentualnie to ja się będę tak pytać xD
I tak, nadrabiam zaległości!
Bardzo mi miło że komentujesz, myślałam że już się na mnie obraziłaś... A tak poważnie, to chyba koniec roku szkolnego daje w kość, c'nie?
Usuń