6.12.2018

Do wschodu słońca...

Ho, ho, ho! Był już u was Mikołaj? Ja z tej okazji mam dla was mini opowiadanko. Tym razem pojawi się nietypowy idol, nietypowy temat, nietypowa perspektywa (zazwyczaj piszę w osobie trzeciej) i ogólnie, całe opowiadanie nietypowe...

Cai XuKun




"-Widzisz, każdy chciał mnie mieć, jednak to ja miałam wszystkich.
-Czyli jesteś taką współczesną gejszą?
-Teraz, sama już nie potrafię określić. A ty jak uważasz?
-Pozwól mi zostać, do wschodu słońca."

Cai nie był dla mnie nikim szczególnym, ot kolejna zdobycz. Młody, spontaniczny, pogodny chłopak, który rozświetlił moją szarą egzystencję, tu w Kioto. 

Wszyscy mi zazdrościli, całkiem niedawno skończyłam studia, a już miałam posadę adwokata w sądzie. Dzięki zastrzykowi pieniędzy od moich rodziców, i nie tylko ich, byłam w stanie kupić niewielkie, aczkolwiek funkcjonalne mieszkanie w centrum i całkiem przyzwoity samochód, przy czym zaczęłam już teraz odkładać na własną kancelarię adwokacką. W wolnych chwilach tłumaczyłam dokumenty z języka angielskiego na japoński, oraz na odwrót, co też nie ukrywam przyniosło mi wysokie dochody.

Mimo tych wszystkich sukcesów, czułam się okropnie samotna, pustka, niczym czarna dziura pochłaniała moją duszę. Dlatego też szukałam pocieszenia w ramionach mężczyzn, głównie starszych, którzy mieli dość żon, dzieci i szybkiego życia w Japonii. W liceum spotkałam się z moim pierwszym "klientem", przez to określenie nie myślcie sobie że byłam prostytutką. Byłam odpowiednikiem gejszy, spędzałam z nimi czas, wysłuchiwałam ich żali, byłam uprzejma w wyuczony japoński sposób, by tylko oderwać ich od tego co jest poza klubem, czy kawiarnią gdzie się spotykaliśmy. Ale nie robiłam tego tylko dla zajęcia tej pustki, sprawiało mi to nie małą satysfakcję, gdyż dostawałam naprawdę z tego duże pieniądze, nie wspominając o drogocennych prezentach.

I ponad rok temu, coś zmieniło się w moim życiu...

Po sześciu latach zabawiania klientów, postanowiłam się od tego oderwać, skończyłam studia z rekomendacją i rozpoczęłam pracę w sądzie. Moje myśli i serce w całości pochłonęła praca, jako nowa, a na dodatek -nie japonka, musiałam się wykazać.

Tego deszczowego, listopadowego dnia siedziałam w kawiarni, popijając Americano. Nie opłacało mi się wracać do mieszkania gdyż po trzy godzinnej przerwie, miałam kolejną sprawę. Siedziałam przed laptopem analizując jeszcze raz przygotowane dokumenty. Pociągnęłam łyk kawy i usłyszałam dźwięk robionego zdjęcia, odwróciłam wzrok w stronę, z której pochodził dźwięk. Zza profesjonalnego aparatu wyłoniła się twarz młodego mężczyzny, właściwie chłopaka. Uśmiechnął się zadziornie, a jego przydługie włosy opadły na jego delikatną twarz, odgarnął je szybkim gestem, jednak niesforny kosmyk ciągle błąkał się po jego obliczu.

-Przepraszam -powiedział po angielsku, podnosząc się przy tym z krzesła, zabierając swoją kawę i przysiadł się na sofie, na przeciw mnie -po prostu jesteś tak inna, tak ciekawa, że musiałem Cię ująć na zdjęciu...
-Nie wysilaj się by mówić po angielsku -odpowiedziałam mu po japońsku, pewnie kolejny Japończyk, który myśli że należę do białych, co nic po japońsku.
-Przepraszam, ale jestem chińczykiem, nie rozumiem Cię -po raz kolejny zwrócił się w języku angielskim. 
Uniosłam lekko kąciki ust w uśmiechu, w końcu osoba od tak dawna, z którą tak mogłam pomówić w moim ojczystym języku.
-Powiedziałam byś się nie wysilał, poza tym nie życzę sobie by ktokolwiek robił mi zdjęcia, usuń je -odparłam.
-Wybacz, ale nie mogę tego zrobić -uśmiechnął się ponownie, po czym upił łyk kawy.
Zerknęłam na zegarek, miałam godzinę, do rozprawy, zamknęłam laptopa i schowałam go do torby.
-Mnie nie interesuje, czy możesz, czy nie, masz je usunąć.
-Odmawiam -wywrócił oczami i rozsiadł się wygodniej, popijając kawę dalej.
-Słuchaj, jeśli należysz do tych kolejnych pajaców, którzy chcą pod szlifować swój angielski, w rozmowie ze mną, to znikaj stąd.
-Uwierz mi, po sześciu latach mieszkania w Los Angeles, nie potrzebuję szlifu. 
-Och, proszę jaki kit mi jeszcze wciśniesz? Może ze jestem tak piękna ze nie mogłeś się oprzeć, by mnie uwiecznić na zdjęciu -odrzuciłam włosy do tyłu, to zawsze działało na klientów, poza tym zdawałam sobie sprawę ze swojej urody.
-Niewątpliwie chciałem Cię uwiecznić, ale co do twojej urody możemy dyskutować -posłał mi ten zadziorny uśmiech.
-Co to za gra? Hm? Czuję się jak w ukrytej kamerze. Po prostu usuń zdjęcie i rozejdźmy się bez zbędnej kłótni.
-Nie ma takiej opcji -odparł, potem sącząc napój.
Zapadła cisza, dopiłam moją kawę, za nic nie chciałam by usunął zdjęcie, za nic również nie chciałam iść na rozprawę. Zaintrygował mnie. 
-Cai XuKun -przerwał ciszę -studiuję fotografię i pomyślałem że chciałabyś za pozować do moich zdjęć, jednak widzę że nie masz na to ochoty.
-Dlaczego nie? Mogę za pozować -wstałam od stołu i nałożyłam na siebie płaszcz, szalik i rękawiczki -wybacz mam rozprawę, muszę iść -sięgnęłam do kieszeni torebki i podałam mu wizytówkę -możesz się skontaktować pod ten numer -podniósł się z miejsca i przyjął mała karteczkę.
-Dziękuję że się zgodziłaś -uścisnęłam jego dłoń.
Podeszłam do lady i zapłaciłam, następnie popędziłam do samochodu i odjechałam do sądu.

Siedzę teraz w fotelu, w moim małym salonie i przyglądam się panoramie nocnego Kioto. Cisza i spokój otula to miasto, a z nieba zaczęły padać pierwsze płatki śniegu, zwiastujące zimę. W dłoni dzierżę kieliszek, czerwonego, słodkiego wina, które nie ukrywam było moim faworytem. 

W głowie przywołuję wspomnienia, pierwszej sesji zdjęciowej, która odbyła się tydzień, po spotkaniu w kawiarni. Z początku nie był dla mnie szczególny, był młodszym, kolegą z którym lubiliśmy pogadać, wyjść na miasto. Z czasem dostrzegałam w nim coś więcej, jak uroczego dwudziesto-dwu latka. Rozumiał mnie tak że nieraz nie musiałam nic mówić, a on już wiedział, bardziej reagowałam na bodźce, kiedy mnie dotykał, kiedy znienacka szeptał do ucha. Cały czas biłam się z myślami, przecież nie mogłam zainteresować kogoś tak innego ode mnie. Wolnego ptaka, artystę, nie dbającego o dobra materialne, nie wspominając o tym  że młodszy jest ode mnie o pięć lat.

A jednak...

W moje dwudzieste siódme urodziny, poszliśmy na parę drinków do klubu i w tedy, pod wpływem alkoholu, opowiedziałam mu całą historię o sobie.
-Widzisz, każdy chciał mnie mieć, jednak to ja miałam wszystkich -skwitowałam, zamawiając kolejnego drinka.
-Czyli jesteś taką współczesną gejszą? -powiedział i wypił kolejny kieliszek sake.
-Teraz, sama już nie potrafię określić. A ty jak uważasz? -oparłam głowę na ręce śledząc jego porcelanową twarz.
-Pozwól mi zostać, do wschodu słońca. Pozwól a się dowiesz.

To potoczyło się tak nagle, kiedy dopiłam tylko drinka, opuściliśmy klub i zamówiliśmy taksówkę, gdy byliśmy w windzie, która miała nas dowieźć do mojego mieszkania, nie potrafiłam mu się oprzeć. 
Ciągle pamiętam jak leżeliśmy nad ranem w łóżku, wypalając ostatnie papierosy i miałam w tedy wrażenie że jesteśmy nierozłączni, na zawsze. 

Kilka miesięcy później, nasze nie rozłączni, rozpadło się, skończyła mu się wiza studencka i musiał wracać do Chin, gdyż jego rodzina już nie mieszkała w USA, a on uczył się w Szanghaju. Ja amerykanka, mieszkająca w Japonii, nie miałam szans by jechać z nim i nawet nie chciałam. Za długo pracowałam na to co posiadam, by od tak to po prostu pozostawić.

Nalewam kolejny kieliszek wina, tym samym całkowicie opróżniając butelkę, mija cztery miesiące, odkąd wyjechał, nie odezwał się nawet raz, a ja podobnie. Pociągnęłam łyk i odstawiłam kieliszek na podłogę, poprawiłam się w fotelu i przymknęłam powieki. Zapadłam w sen. Nie spałam długo, gdyż wyrwał mnie dźwięk telefonu, zerwałam się gwałtownie, przy tym tłukąc kieliszek, zaklęłam pod nosem i popędziłam do sypialni, gdzie zostawiłam torebkę, kiedy tylko wydobyłam iPhone, w ostatniej chwili udało mi się odebrać połączenie.

-Tak? -mruknęłam.
-Natalie -łagodny głos zabrzmiał w słuchawce. Miałam wrażenie, że nogi zaczynają się uginać pode mną, w głowie mi zawirowało.
-XuKun -szepnęłam, drżącym głosem.
-Proszę, otwórz drzwi.
-Co? -zapytałam zszokowana.
-Proszę -rozłączyłam połączenie i biegiem rzuciłam się ku drzwiom, z kołatającym sercem otwarłam je, przy tym włączając światło.

Stał oparty o framugę, wilgotne kosmyki włosów przykleiły się do zaróżowionych policzków, smukłą twarz przyozdabiał mały uśmiech. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż on odsunął się od framugi, z jego skórzanej kurtki spływały krople wody, zdjął z głowy kaptur i przekroczył próg mieszkania. Uprzedził mnie, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

-Pozwól mi zostać, do wschodu słońca.

Koniec.


Jak przygotowania do świąt, mieszkania wysprzątane? Placki popieczone? Ja za nic nie mogę ich ogarnąć, a zbliżają się wielkimi krokami. Do następnego!
Yuki

2 komentarze:

  1. Mikołaj był, choć bardziej wyczekuję na wigilię. Nie tylko przez klimat i jedzenie, ale w pewnym stopniu również na prezenty (a szczególnie najnowszą płytę Red Velvet z plakatem).
    Ale wypiłabym teraz kawę w przytulnej kawiarni, zajadając się kawałkiem ciasta. O tak, dokładnie kawę z Costa Coffee lub So!Coffee.
    Bardzo romantyczne, spokojne, takie idealne do przeczytania na (prawie) zimowy piątkowy wieczór. Bardzo magiczne i ostatnia scena - cud, miód! Podoba mi się to, że tytuł właśnie nawiązuje do końcowych słów.
    Co do przygotowań - w poniedziałek prawdopodobnie robię pierniczki, prezenty już w większości są, jedynie tylko przystroić dom i postawić choinkę. Za to sprzątanie to moja cotygodniowa, weekendowa tradycja, więc porządek zawsze jest.
    Czekam na kolejny post! Miłego grudnia! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie trochę nietypowe opowiadanie ale mi się spodobało ^^ dopiero teraz je znalazłam a Xukuna uwielbiam :*

    OdpowiedzUsuń